W sumie wszystko jest po staremu, choć wiele się dzieje. Narciarz bawi się w wyrywanie płatków z kwiatka i deklamuje przy tym: Zwolnię – nie zwolnię, decyzję pozostawiając, zdaje się, komu innemu. Panowie dwaj siedzą więc dalej w więzieniu, jednemu z nich, Kamykowi, urządzono nawet wycieczkę do szpitala. Bo osłabł wskutek głodówki. I teraz wszyscy nieświęci wołają, że trzeba go uwolnić, bo krzywda mu się stanie.

W podtekście – jest tak źle, że jeśli umrze, to będzie to wina Tuska. I Bodnara, tym razem. Drugiego, czyli Wąska, też rzekomo trzeba zwolnić, choć nic o żadnej krzywdzie z powodu głodówki, jakoś w jego przypadku nie słychać. Choć pierwszym powodem, by ich ułaskawić, ukrywać w pałacu, byleby tylko nie zostali zatrzymani mimo prawomocnego wyroku sądu były nie widma protestacyjnych głodówek i słabość panów dwóch, ale fakt, że są politykami z tej samej piaskownicy, w której bywa Narciarz…

Morał? Żeby nie być skazanym za przestępstwo, wystarczy być politykiem z właściwej piaskownicy? Bo dla polityka koleżanki i koledzy – w razie zagrożenia karą za popełnione przestępstwo – zastosują prawo łaski, zmienią prawo, utrudnią życie policjantom i funkcjonariuszom innych służb, przesuną prokuratorów do innego wydziału, najlepiej na drugi koniec Ojczyzny, zawieszą sędziów i będą im robić dyscyplinarkę za dyscyplinarką, byle tylko postawić na swoim? Spacyfikują każdy protest, ze spokojem czekając, aż wszyscy protestujący się poddadzą i rozpłaszczą przed Władzą, oddając jej cześć? Bo państwo jest jej – tej Władzy, nie protestujących? Bo protestujący mają zapieprzać za miskę ryżu, płacić podatki i milczeć?

Kiedy tak myśląca władza zaczęła odchodzić w niebyt, niektórym z nas klapki spadły z oczu, inni je sobie jednak poprawiali (przyspawali?), żeby nie zobaczyć bagna, w którym wspólnie tkwimy. Na przykład tego, że Narciarz miał się obrazić – jak donoszą wiewiórki – na Służbę Obrony Ojczyzny, bo pozwoliła na aresztowanie panów dwóch w pałacu. Bo to jego służba, sądził, nie Ojczyzny, więc powinna być wierna jemu, nie Ojczyźnie, jego wariacjom na temat prawa, nie prawu.

I tu coś osobistego, bo o kolegach wykonujących ten sam zawód co ja i o ich pryncypałach. Dym w mediach, zwłaszcza internetowych, musi być, to wiemy. Bo kto by klikał, komentował, lajkował, gdyby nie było dymu? Teraz ten dym zapewnia chwilami łyżka symetryzmu. Polega to na tym, że gdy sprawy wyglądają zbyt prosto i nudno, prosi się o wypowiedź kogoś, kto nigdy nie zawiedzie – osobę, która po to, by być w mediach, gotowa jest nie zgodzić się nawet z oczywistymi oczywistościami, podważyć każdą opinię, zaprezentować, jak Narciarz, wariację na temat prawa. I to się zawsze udaje, bo prawo – choć większość z nas ani trochę go nie zna – jest fatalnie napisane. I to akurat o nim wiemy lub domyślamy się tego, że jest przez to zawiłe, niejednoznaczne, czasem wręcz kompletnie do niczego. A to otwiera pole do interpretacji, wspomnianych wariacji i bajdurzeń. Więc niektórzy chętnie bajdurzą, skoro tylko z tego powodu ktoś chce ich słuchać.

I tak rodzą się kolejne mity i legendy. Na przykład taki, że Kamyk i Wąsek powinni zostać wypuszczeni z więzień. Bo zasłużyli się kiedyś Ojczyźnie, bo chorują, bo głodują, bo tak się powinno zrobić dla społecznego spokoju. Bo żony płaczą, dzieci kwilą… Bo Suweren wcale nie chce, by odbyli karę za popełnione winy…

Naprawdę?

Ktoś nas zapytał o zdanie?

Nie. Za to ktoś zmanipulował, jak sądzę, wypowiedź pełnomocnika rodziny Samoobrońcy, który powinien być dziś wyrzutem sumienia dla Kamyka i Wąska. Ten prawnik powiedział, że rodzina panom dwóm wybacza, choć rodzina powiedziała coś innego.

Każdy, kto rozczula się dziś nad Kamykiem i Wąskiem powinien więc pamiętać o Samoobrońcy. Powinien też przypomnieć sobie młodego Rumuna, który przyłapany na kradzieży czy innym drobnym przestępstwie, trafił do aresztu. W Polsce, żeby nie było wątpliwości. Trzymano go w tym areszcie kilka miesięcy, w końcu, w proteście, odmówił przyjmowania jedzenia. Lekarze wystąpili po kilku dniach do sądu o zgodę na jego przymusowe karmienie, ale otrzymali ją dopiero tydzień później. I to nieprawomocną. Wstrzymali się więc z przymusowym karmieniem jeszcze kilka dni, czekając na uprawomocnienie się zgody. W końcu, machnęli na nią ręką, z uwagi na stan pacjenta. Za późno. Człowiek zmarł.

Tak się składa, że premierem był wtedy dzisiejszy premier Ojczyzny. Wówczas, jak dziś Narciarz przekonany o kryształowatości Kamyka. Dlatego nie usunął go z funkcji szefa Antykorupcyjnego Biura, przez co Kamyk był szefem tego biura (a Wąsek jego zastępcą), gdy rumuński aresztant umierał wycieńczony głodówką. Kamyk był także ministrem i koordynatorem aparatu siły, gdy policjant strzelił w plecy młodemu chłopakowi, który przed nimi uciekał, gdy innego chłopaka kilku policjantów raziło paralizatorem, trzymając go na podłodze w łazience na komisariacie… Był też Kamyk ministrem i koordynatorem, gdy pałowano kobiety, gdy Babci Kazi ściągano siłą rajstopy i bieliznę, byle ją upokorzyć, bo trzeba było przecież upodlić kobietę, która śmie protestować przeciwko przemocy. Ona też na coś choruje, ale gdy wożono ją z jednego posterunku policyjnego na drugi, żeby adwokat nie mógł się z nią skontaktować, nie podawano jej ani picia, ani jedzenia, ani leków… I nie oddano rajstop, gdy ją w końcu wypuszczono z paki.

Przypomnę też jeszcze jedną historię. Telewizyjnego dziennikarza sprzed lat, starszego już wiekiem, który pewnego wieczoru wydawał się być na wizji zawiany. Pieniężno-stołkowe media chętnie podjęły temat, bo dziennikarz raczej ich nie lubił. Nadęły balonik z alkoholem i jechały po człowieku, który był po chorobie nowotworowej, miał cukrzycę i chore serce – kilka dni później, bardzo możliwe, że wskutek stresu wywołanego atakiem pismediów, dostał zawału serca i niedługo potem zmarł… Mało kto go wtedy bronił, bo mało kto przypuszczał zapewne, że ktoś mógłby zarzucić drugiej osobie, takiej osobie, przyjście do pracy w stanie wskazującym na spożycie alkoholu, bez sprawdzenia tego. Tymczasem dziennikarz miał hipoglikemię związaną z cukrzycą, z niej wynikało jego dziwne zachowanie…

Dziś, kiedy mówi się o potrzebie ulitowania się nad Kamykiem i Wąskiem dobrzej jest przypomnieć sobie o tych i innych ofiarach Pieniędzy i Stołków. Wystarczy zajrzeć do internetu – ich historii opisano i opowiedziano dziesiątki. Warto pamiętać i o tym, że prawo po coś zostało napisane, że kary wymierza się z jakiegoś powodu. Oczywiście myślę o karach prawomocnie orzeczonych, czyli takich, z jakimi mamy do czynienia w przypadku Kamyka i Wąska.