Tylko świnie siedzą w kinie… Mam książkę „Satyra w konspiracji”, stąd doskonale znam to hasło i inne, którymi Polacy podczas okupacji walczyli z beznadziejnością sytuacji.
A teraz prezydent, rzekomo wszystkich Polaków, obraża Polaków, bo chcą lub już obejrzeli film, który on obejrzy może kiedyś, za darmochę. Dzięki tym świniom, chrumkanie stało się niebywale modne. Mnie przypomniało „Świnie w kosmosie”, czyli Muppet Show i – nie wiem, czy dobrze pamiętam – „Świnki w kosmosie”. Bardzo prawicowo-zajadło-walczący Marcin Wolski (jeśli i w tej sprawie pamięć mnie nie zawodzi), kiedyś, za czasów dawno minionych, świetny komik, w radiu wówczas państwowym, podlegającym cenzurze, prezentował w odcinkach słuchowisko o tej nazwie. W czasach sprzed owcy Dolly, autor snuł historię przeszczepu mózgu wybitnego badacza, z jego głowy do świńskiej głowy. Kulaliśmy się ze śmiechu, historia wydawała się bowiem satyrą na aktualny porządek. I było tam sporo chrumkania. Ale teraz dawny świetny komik jest zajadłym krytykiem opozycji, bo – zamiast tworzyć nowe słuchowiska – zarabia w telewizji niegdyś publicznej. Ale do świnek wrócił, sprawdziłam przy okazji. Choć bez kosmosu. Natrafiłam na informację o książeczce, którą wydał w tym roku. Skierowaną do dzieci, obrazkową, jak można domyślić się po okładce, w której odgrzewa stare kotlety, czyli ożywia świnkę z mózgiem naukowca. Zawiła to historia i odległa, ale dla starych ramoli, którzy jak ja słuchali kiedyś „Powtórki z rozrywki”, a w niej „Świnek w kosmosie”, to jakby wspomnienie z wczoraj…
Nie kupię tej książki, by sprawdzić w jakiej kondycji jest dziś dawny komik. Czy twórczo wykorzystał dawny pomysł. Jak prezydent poczekam, by ją obejrzeć za darmochę.