Tak się złożyło (czytaj: Wyszło z jakichś badań), że w tych wyborach ważne są kobiety. Że mogą odmienić wynik wyborczy, jeśli tylko do wyborów pójdą. Dla niektórych to zła wiadomość.
Dlatego zniechęca się nas do głosowania, wskazując, że nasze miejsce nieustająco jest przy garach, od których odrywać się możemy jedynie wtedy, gdy podajemy posiłek mężczyznom czekającym nań przy stole. Czasem wyciera się nami gęby, by kobiety jednak zagłosowały na tych, którzy nas nie szanują. Opowiada się, jakie jesteśmy ważne. I ile się dla nas robi. Wtedy 500(800)+ jest nie dla dzieci, a dla nas. Całuje się też nas po rękach i otwiera przed nami drzwi. Deklaruje, że chce się i będzie się nas bronić. Tyle że – gdy już od deklaracji przechodzimy dalej – okazuje się, że chce się nas bronić przed samodzielnością, wolnością. Nie przed przemocą słowną i fizyczną…
Byśmy zasłużyły na pomoc i ochronę, poucza się nas więc. Komentator sportowy, który ma na sumieniu zdradę żony, poucza nas, jak ubrane mamy chodzić do kościoła. Skromnie, oczywiście. Poseł, który przerywał wystąpienie wiekowej powstance sądzi pewnie natomiast, że źle nam robią feminatywy. Bo jego wkurzają, po prostu. Jednym półgębkiem deklarując, że i on chce chronić kobiety, drugim snuje wynurzenia o tym, że feminatywy są atakiem lewaków i liberałów na język polski. Że język trzeba chronić przed ideologicznymi, lewackimi ingerencjami. Ten poseł jest prawnikiem z wykształcenia, więc musiał zdać maturę, czyli chodzić do szkoły. A w szkole musiał mieć historię. I nie było w jego czasach HiT-ów, więc powinien był uczyć się historii nieprzekłamanej.. Jasne, że w czasie, gdy był w szkole, sprawy kobiet były nieważne, że liczyła się ojczyzna, wolność, Unia Europejska itd. Ale jeśli zaglądał do książek, powinien zauważyć, że feminatywy zginęły z polskiego języka w czasach socjalizmu. Bo wcześniej w nim były. Były dyrektorki, posłanki, kierowniczki, doktorki, powstanki… Ale on wolał krzyczeć na powstankę, by przerwać jej wystąpienie. Tyle wie o powstankach, że trzeba im próbować przeszkodzić, jeśli ich poglądy mu nie odpowiadają. O feminatywach wie równie mało. Ale wypowiada się na ich temat zgodnie z zasadą: Nie znam się, to się wypowiem.
No i dlatego planuje, że w ramach obrony pięknego polskiego języka przed ideologicznymi, lewackimi ingerencjami, konieczne jest przyjęcie w przyszłym sejmie, zmian prawnych chroniących ów piękny język. Żeby nadszedł koniec słownych potworków w stylu ministra czy prezydentka.