Posłanka wciągnięta do suki

Kobieta, posłanka, matka, żona… Nietykalna z uwagi na immunitet, więc – teoretycznie – chroniona znacznie silniej niż inne kobiety. A jednak każdy z nas miał możliwość zobaczyć, jak pół tuzina policjantek i policjantów zaciąga ją do suki.

Mieli w „poważaniu” fakt, że posłanka jest posłanką – potem tłumaczono, że nie wiedzieli, kim jest, choć mówiło to im wielu świadków zdarzenia. Tłumaczono też, że nie mogli tego wiedzieć, bo posłanka nie jest im znana, bo nie muszą znać wszystkich posłów. Ale nie zajrzeli natychmiast do internetu, by się douczyć, ani nie stworzyli jej możliwości, by swoje słowa i słowa innych osób udowodniła. Trzymali ją za ręce, więc legitymacji wyciągnąć nie mogła. Tym bardziej, że nowoczesna z niej kobieta, więc miała legitymację w telefonie, więc musiałaby wyciągnąć telefon. A kobieta z telefonem jest szczególnie groźna, bo może nagrać policjantki i policjantów, i w świat może pójść obrazek, co z nią wyprawiano.

Zarejestrowany przez uczestników zdarzenia moment zatrzaskiwania za posłanką drzwi suki, do której ją wepchnięto i do której weszło za nią kilkoro policjantów, był więc wymowny.

Policja chciała jednak, oczywiście, stworzyć swoją wersję zdarzenia, w związku z czym udostępniła nagranie z kamery, którą miał na mundurze jeden z policjantów. Widać na niej wciągniętą do suki posłankę, stojącą twarzą w twarz z dwoma, trzema może większą grupą policjantów. Policjantowi nie podoba się jej zachowanie, jest wkurzony/oburzony/zły albo coś w tym stylu, bo podnosi na posłankę głos.

Podnosi głos, choć nie ma prawa go podnosić na obywatelkę/obywatela. Tak zachowują się źli rodzice wobec swoich i nie swoich dzieci, tak zachowując się źli nauczyciele wobec swoich i nie swoich uczniów, tak zachowują się dziś politycy odchodzącej władzy wobec wyborców, którzy mają inne zdanie.. Jednak przez to słowna agresja wobec obywatelki/obywatela nie stała się dopuszczalna. Jest tylko i wyłącznie świadectwem nieprzygotowania do pełnionych funkcji. I braku kultury. Osobna sprawa to przyczyna tej interwencji. Brak przyczyny – tak naprawdę. Bo posłanka pojechała do tej samej miejscowości, gdzie był prezes czy jakiś minister, stanęła sto czy dwieście metrów od jego zgromadzenia i przez megafon powiedziała o wizach, które płynęły z resortu spraw zagranicznych do imigrantów. Nie wolno przeszkadzać ministrowi lub prezesowi? My jesteśmy dla nich czy oni dla nas?